Tutaj wchodzisz sam. Wyłącz się. Wychyl kielich dobrego alkoholu i zanurz się w ciemnej stronie rzeczywistości.

niedziela, 7 stycznia 2018

Bóg nas nienawidzi

Prawie północ. Stoję na balkonie, opierając się o niską barierkę. Patrzę przed siebie. Słyszę odliczających ludzi. Dziesięć, dziewięć, osiem...
Pstryk otwieranego szampana. Piana na kurtce. Świst fajerwerków, petard i setki błysków na niebie, którego gwiazdy zniknęły gdzieś w tym tłumie.
I stojąc tak, (upalony) patrzę na tańczące po niebie płomienie i znikam gdzieś daleko, w myślach. Myślę, że kolejny rok
przybliżył świat do jego końca. Myślę o rozbitych o ziemię szklanych butelkach, o fragmentach szkła porzuconych gdzieś
w trawie, na wpół martwej ziemi. I zaczyna kropić deszcz. Stoję tam dalej, obserwując kolorowe błyski na ciemnej tablicy nieba, które zaraz jak ślad kredy, zostają zmazane. Słyszę szum wiatru, który zdaje się układać w czarniejsze od nocy słowa. Spoglądam w dół. Słyszę też śmiechy. Upijam z podanej butelki łyk gównianego szampana i czekam, aż głos jęczących w czerwonym płomieniu lontów znika całkowicie. Deszcz nabiera na sile,
a masywne krople przedzierają się przez włosy. Powietrze zaczyna pachnieć. Świeżość ulewy, pomieszana ze spalinami, siarką, oparami alkoholu. Całkiem ładnie to wygląda.