SillyFucker

Tutaj wchodzisz sam. Wyłącz się. Wychyl kielich dobrego alkoholu i zanurz się w ciemnej stronie rzeczywistości.

niedziela, 7 stycznia 2018

Bóg nas nienawidzi

Prawie północ. Stoję na balkonie, opierając się o niską barierkę. Patrzę przed siebie. Słyszę odliczających ludzi. Dziesięć, dziewięć, osiem...
Pstryk otwieranego szampana. Piana na kurtce. Świst fajerwerków, petard i setki błysków na niebie, którego gwiazdy zniknęły gdzieś w tym tłumie.
I stojąc tak, (upalony) patrzę na tańczące po niebie płomienie i znikam gdzieś daleko, w myślach. Myślę, że kolejny rok
przybliżył świat do jego końca. Myślę o rozbitych o ziemię szklanych butelkach, o fragmentach szkła porzuconych gdzieś
w trawie, na wpół martwej ziemi. I zaczyna kropić deszcz. Stoję tam dalej, obserwując kolorowe błyski na ciemnej tablicy nieba, które zaraz jak ślad kredy, zostają zmazane. Słyszę szum wiatru, który zdaje się układać w czarniejsze od nocy słowa. Spoglądam w dół. Słyszę też śmiechy. Upijam z podanej butelki łyk gównianego szampana i czekam, aż głos jęczących w czerwonym płomieniu lontów znika całkowicie. Deszcz nabiera na sile,
a masywne krople przedzierają się przez włosy. Powietrze zaczyna pachnieć. Świeżość ulewy, pomieszana ze spalinami, siarką, oparami alkoholu. Całkiem ładnie to wygląda.

niedziela, 31 grudnia 2017

Koniec roku - czyli podróż do kresu ostatniej nocy.

Wigilia, któryś dzień Grudnia.
Połowa świata wpierdala opłatek. Połowa świat składa życzenia, które nie mają prawa się spełnić.
Spójrzmy prawdzie w oczy. I tak przecież mamy to w dupie. Wyobraź sobie pewną scenkę.

poniedziałek, 6 listopada 2017

Kieszenie opustoszały, kieliszki wyschły

               Kopnięta butelka po piwie toczy się przez pokój. Siedzę wkurwiony. Na siebie, na Was, na całą resztę świata. Przetrząsam kieszenie w spodniach, kurtkę i wszystkie szafki. Wychodzi na to, że jestem kompletnie spłukany. Kurwa. Nie ma co żreć, nie ma co ubrać. Marzę o szklance whisky z lodem. Tego też nie ma i chyba czeka mnie dłuższy okres nieposiadania czegokolwiek. Siedzę tak więc będąc w dupie. Piszę. Na patelni skwierczy olej, a placek z mieszaniny mąki i wody w interesujących proporcjach kończy się smażyć.

niedziela, 5 listopada 2017

Myśli przy piwie

Follow my blog with Bloglovin


                Nastał wieczór, słońce umknęło, księżyca nie widziałem. Wolnym krokiem spaceruję ciasnymi alejkami kierując się do wiecznie pustej speluny. Siadam w jej najciemniejszym kącie i stawiam przed sobą coś do picia. Wiem, że jestem sam. Barman, gdzieś zniknął. Panuje tak głęboka cisza, że aż chce się coś usłyszeć. Szum wiatru, kapiące krople wody, czy chociaż dźwięk przesuwanego krzesła. Po chwili staję się jej częścią. Pierwszy taki moment od jakiegoś czasu. Pierwszy taki moment, gdy mogę nakreślić parę myśli.

piątek, 3 listopada 2017

Dziewczyna z koncertu, zioło i alkohol

               Telefon wibruje na biurku – dostałem wiadomość. Dziewczyna poznana na koncercie chce się spotkać. Nadchodzi wieczór, a godzina spotkania zbliża się nieuchronnie. Dostaję kolejną wiadomość. Coś jej wypadło i pyta, czy możemy zobaczyć się jutro. Dzwonię do niej i zgadzam się. Jako, że już jestem gotowy, wychodzę. Kupuję trzy piwa. Wypijam je na opuszczonym lotnisku. Opierając się o wrak samolotu patrzę na niebo. Niedługo później nadchodzi ulewa i wracam do domu. Śpię.
              
               Budzi mnie mój ulubiony dźwięk. Prawie biegnę do drugiego pokoju – gdzie zostawiłem budzik – żeby pozbyć się tego kurestwa. Leżę jeszcze chwilę w łóżku i gapię się w sufit. Tyle rzeczy do zrobienia. Po co mi to wszystko. Jednak wstaję, myję się i robię całą resztę. Wychodzę. Na zewnątrz mijam setki spieszących się gdzieś ludzi, którzy idą gapiąc się pod nogi.
                W południe jestem w domu. Przez jakiś czas piszę duży kawał teksu, który okazuje się być stratą czasu i papieru. Przygotowuję się do wyjścia. Dzwoni telefon. Spotkanie potwierdzone. Niedługo potem docieram na miejsce. Zdziwiony patrzę na stojącą obok dziewczynę.
                - Nie mówiłaś nic o koleżance – mówię wyciągając dłoń do jej towarzyszki.
                - Cześć – odpowiada.
Jedziemy do jej mieszkania. Ja, wraz z drugą dziewczyną idziemy do sklepu. Rozmawiamy. Nie jest zbyt bystra. Kupuję parę piw, ona wódkę. W środku jest dziwnie. Ponura kamienica. Przypomina wnętrze małego, porzuconego przed wiekami zamku. W mieszkaniu jest sporo pokoi i kilku współlokatorów. Cholera, mieliśmy być sami – myślę. Moje  nadzieje, że chociaż spędzimy ten wieczór we trójkę, również zostają zniszczone. Staje na tym, że pijemy wszyscy razem, ja, one i 4 gości. Przez jakiś czas puszczamy muzykę. Gdy nadchodzi moja kolej decyduję się na Almost blue. Jedna z dziewczyn po chwili wyłącza mówiąc, że to smutne. Kolejne utwory są równie beznadziejne, co poprzednie. Czuję się tam jak zwiędła roślina, przez za dużą ilość wody.

środa, 1 listopada 2017

Dlaczego nie napić się przed południem?

Dźwięk trzaskających drzwi wyrywa mnie ze snu. O trzynastej jestem w centrum – razem z bratem idziemy na drinka. O czternastej piję czwartego. Whisky, Bourbon, rum i coś jeszcze. Później, żeby się nie upić, sączę powoli irlandzkie piwo. Około szesnastej pojawiają się ludzie. Podchodzi do mnie śliczna blondynka, mówi, że mnie zna. Z ukrytym gdzieś głęboko w oczach żalem spogląda na leżące przede mną drinki. Trzy podwójne.

wtorek, 31 października 2017

Jazzowy wieczór

Słońce znika. Blade światło rzucone przez księżyc  dosięga  dziur w nierównym asfalcie.  Głośno dmący wiatr popycha mnie naprzód.  Przebiegam przez jezdnię. Idę z  pośpiechem wąską uliczką, by po chwili zostać pożartym przez pijany tłum. Podciągam barki i przyciskam podbródek. Rozglądam się i przez moment stoję w miejscu.
Przechodząc przez kolejne przecznice i wąskie uliczki słyszę nieodległy dźwięk saksofonu, perkusji i całej reszty. Podchodzę do wejścia. Wielki facet odpina łańcuch i gestem zaprasza mnie do środka. Żadnych zbędnych słów.