Nastał
wieczór, słońce umknęło, księżyca nie widziałem. Wolnym krokiem spaceruję
ciasnymi alejkami kierując się do wiecznie pustej speluny. Siadam w jej
najciemniejszym kącie i stawiam przed sobą coś do picia. Wiem, że jestem sam.
Barman, gdzieś zniknął. Panuje tak głęboka cisza, że aż chce się coś usłyszeć.
Szum wiatru, kapiące krople wody, czy chociaż dźwięk przesuwanego krzesła. Po chwili staję się jej częścią. Pierwszy taki moment od jakiegoś
czasu. Pierwszy taki moment, gdy mogę nakreślić parę myśli.
Jeden. Samotność Cię wyzwoli. To
właśnie w niej wypłyną Twoje zarówno najlepsze, jak i najgorsze cechy. Sam pobijesz
rekord. Najwięcej razy trafisz do bramki. Najwięcej wyciśniesz, czy napiszesz
najlepszy tekst.
Dwa. Alkohol również Cię wyzwoli.
Podobnie jak samotność uwypukli Twoje cechy (niekoniecznie te dobre). On też
pozwoli na trafienie w bramkę. Tylko za dziewięć miesięcy możesz mieć całkiem
niezły problem.
Trzy. Po muzyce jakiej słucha, poznasz,
czy jest tego warta.
Cztery. Pamiętaj, zawsze masz boczną
furtkę. Tylne wyście. Zawsze możesz to zakończyć. Gdy dopadną cię nieopłacone
rachunki. Gdy będziesz musiał za coś odpowiedzieć. Gdy zrobisz coś, co – jak sądziłeś
– nigdy nie powinno nawet przejść przez Twoje myśli. Zadrwisz ze
sprawiedliwości. Ze społecznej moralności. Z oczekiwań innych ludzi. A
najlepsze będzie to. Uśmiechniesz się do śmierci, której wszyscy się boimy. Nawet
ona poczuje się zrobiona w chuja. Bo widzisz – jak kiedyś powiedział pewien
mądry gość – Jedyne czego śmierć nie może znieść, to twój śmiech, kiedy z niej
kpisz.
Więcej
pisać mi się nie chce. Nic mi się nie chce. Jednak siedzę tutaj i to robię. Zmuszam
się. Jeśli robisz coś tylko, kiedy masz na to ochotę, to wiedz, że odniesiesz
porażkę. Chyba, że zagrasz na loterii i Ci się poszczęści. Chcesz czegoś
dokonać? Musisz zapierdalać. Nie ma inne rady. Sądzisz, że bokserowi chce się
ćwiczyć przez pół dnia, zdrowo jeść i resztę czasu spać? Myślisz, że wielcy
pisarze nigdy nie siedzieli w małej klitce pisząc bez wytchnienia, nie mając co
ubrać, co zjeść i wiedząc, że lada dzień mogą wylądować na bruku? Każdy z nich,
każdy zapierdalał. I to ostro.
Kurwa. Miało być bez nadziei, a wyszedł motywacyjny
monolog. Muszę się napić.
Kilka kolejek później.
Tutaj
właśnie piszę resztę tekstu. Więcej mi się nie chce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz