Tutaj wchodzisz sam. Wyłącz się. Wychyl kielich dobrego alkoholu i zanurz się w ciemnej stronie rzeczywistości.

środa, 1 listopada 2017

Dlaczego nie napić się przed południem?

Dźwięk trzaskających drzwi wyrywa mnie ze snu. O trzynastej jestem w centrum – razem z bratem idziemy na drinka. O czternastej piję czwartego. Whisky, Bourbon, rum i coś jeszcze. Później, żeby się nie upić, sączę powoli irlandzkie piwo. Około szesnastej pojawiają się ludzie. Podchodzi do mnie śliczna blondynka, mówi, że mnie zna. Z ukrytym gdzieś głęboko w oczach żalem spogląda na leżące przede mną drinki. Trzy podwójne.
Zapewniam ją, że nic mi nie jest, odchodzi. Biorę łyk. Whisky o cynamonowym posmaku spływa po gardle powodując przyjemne ciepło. Siedzimy nic nie mówiąc. Piję gin. Jest beznadziejny. Rozglądając się dostrzegam wielu uśmiechniętych ludzi. Faceci zagadujący do kobiet, które grzecznie (albo nie) odmawiają lub wymyślają bajki o nieistniejących chłopakach, którzy nigdy się tam nie pojawią. Zwykle nie lubię tego całego zgiełku. Jednak tego dnia jest inaczej. Pogrążam się w myślach, gdzieś dalej słyszę jazz. Szum prowadzonych rozmów jest dobrym tłem. Biorę łyk chłodnej whisky, zębami zatrzymując kostki na wpół rozpuszczonego lodu. Podchodzi do nas dwóch gości. Po kilku minutach rozmowy proponują byśmy wspólnie poszli do innego lokalu – odmawiam. Wciąż siedzimy przy barze. Patrząc w lewo dostrzegam dwie dziewczyny.
                - Ładne – mówię do brata.
                - No – odpowiada zamawiając następnego drinka.
W myślach nucę sobie „Falling man”.  Po pół godziny wspomniane przeze mnie dziewczyny podchodzą.
                - Rozmawialiście o nas – zauważa blondynka.
                - Tak – odpowiadam.


 Siadają tuż obok. Stawiamy im po drinku. Chwilę rozmawiamy. Brat wychodzi zapalić i zwymiotować przed wejściem. Brunetka wychodzi na papierosa. Długo nie wracają. Rozmawiam z blondynką. Dość mocno wstawiony kładę dłoń na jej kolanie. Mówi, żebym ją zabrał. Przepraszam. Doceniam to. Zwykle dziewczyny są łatwe – ona ma klasę. Siedzimy tak jeszcze kilka minut, ale rozmowa się nie klei. Niedługo później obie dziewczyny wychodzą. Brat próbuje zamówić drinka. Barmanka patrzy na mnie – kręcę głową. Wkurwiony wychodzi na chwilę. Po paru minutach wraca i prowadzi mnie do podziemnego klubu obok. Tam pije kolejną whisky. Dosiadamy się do dwóch dziewczyn. Czuję, że jest ze mną lepiej, więc zaczynam rozmowę. Brat pije z barmanką. Siedzimy tak godzinę. Daję im swój numer. One zostają. My wychodzimy. Gdy docieramy do jakiejś galerii, brat obraca się, odbija od barierki i leci. Leży tam kurwa, jak ukrzyżowany. Cieszy się nie wiadomo z czego, a otaczający nas ludzie zaciekawieni nie odrywają wzroku. Podnoszę i niosę tego stu kilowego skurwiela. Strażnik podchodzi, chce pomóc. Brat bełkocze coś niemiłego. Strażnik odchodzi. Chwilę później wraca z trzema innymi i czają się gdzieś z tyłu. Wsiadamy do autobusu. Brat co chwila zmienia miejsca, aż w końcu zadowolony dosiada się do jakiejś samotnej kobiety. Składa parę niemoralnych propozycji, ale spotyka się z odmową. Wysiadamy, prowadzę go do domu. Idzie spać. Następne godziny spędzam na pisaniu słuchając Rodrigueza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz