Kolejny
z tych zjebanych dni. Zjebanych dni w
zjebanym świecie, którego jak już pewnie domyślacie się, nienawidzę. Ale nie jest
tak do końca. Po prostu nie lubię widoku innych ludzi. Nie chcę ich, oni nie chcą mnie, ale jakoś ciągle
się stykamy. Moje kochane wrzody. Tak naprawdę was nienawidzę. Uwielbiam
samotność. Gdy jesteś sam, nie musisz udawać. W samotności zawsze będziesz
swoją najczystszą postacią. Coś jak piwo, a spirytus. Piwem jesteś przy
ludziach. Mało alkoholu schowane w litrach wody. A spirytus? Chyba już
rozumiesz. Nie potrafię pisać w obecności innych. Mimo, że czuję się swobodnie,
to wiem, że nigdy nie wydobędę z siebie tego, co tak podświadomie chronię.
Pisanie ma być z najgłębszego wnętrza… Co ja pierdolę. Za dużo wypiłem dzisiaj
piwa. Mniejsza z tym. Oto mój blog. Moja ściana płaczu, moje miejsce na modlitwę
skierowaną do samego siebie. Do was również – rzecz jasna. Parę linijek wyżej napisałem, że nie lubię ludzi, a czas spędzony
z nimi ograniczam często do minimum. Mimo wszystko wypuszczam to do internetu.
Sam nie wiem dlaczego. Może będzie to jednodniowy wyskok, chwilowa próba nawiązania
nowej relacji ze światem. Nie wiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz