Tutaj wchodzisz sam. Wyłącz się. Wychyl kielich dobrego alkoholu i zanurz się w ciemnej stronie rzeczywistości.

wtorek, 31 października 2017

Jazzowy wieczór

Słońce znika. Blade światło rzucone przez księżyc  dosięga  dziur w nierównym asfalcie.  Głośno dmący wiatr popycha mnie naprzód.  Przebiegam przez jezdnię. Idę z  pośpiechem wąską uliczką, by po chwili zostać pożartym przez pijany tłum. Podciągam barki i przyciskam podbródek. Rozglądam się i przez moment stoję w miejscu.
Przechodząc przez kolejne przecznice i wąskie uliczki słyszę nieodległy dźwięk saksofonu, perkusji i całej reszty. Podchodzę do wejścia. Wielki facet odpina łańcuch i gestem zaprasza mnie do środka. Żadnych zbędnych słów.
   
        Kręte schodki prowadzą mnie do eleganckiego wnętrza przystrojonego zawieszonymi na ścianach instrumentami. Mijam stojące na drodze pary, które trzymając się za ręce, dają ponieść się muzyce. Zamawiam ciemne piwo. Rozglądam się.  Niedaleko dostrzegam znajomego. Podchodzę, witam się – na szczęście on też nie chce rozmawiać. Skupiam się na muzyce. Zamykam oczy i biorę łyk piwa. Czuję jakby czas nabierał tempa, wraz z rytmem uderzeń perkusisty. Chwilę później saksofonista gra sam. Cały czerwony na twarzy wygląda jak napięty do granic możliwości balon, który wybuchnie po dotknięciu szpilką. Gdy pierwsza część koncertu mija, nadchodzi czas przerwy. Zostaję ja i parę osób. Na fotelu po lewej siedzi piękna brunetka. Co jakiś czas spogląda na mnie. Gdy muzyka znów zaczyna grać mój wzrok zatrzymuje się na jej ruszającej się w rytm nodze. Dostrzega to. Nagle łapię się na tym, jak głupio w tej chwili muszę wyglądać i skupiam się na zespole. Do grających dołącza mężczyzna z małą trąbką. Co chwilę przerywa swoją grę kolejnymi łykami wódki. Dmie w instrument coraz mocniej, jakby usiłował rywalizować z saksofonistą.  Reszta grających wydaje się być pogrążona w swojej muzyce. Ciekawe jakie to uczucie zagrać coś samemu. Po chwili dziewczyna siedząca obok trąca mnie łokciem. Patrzę na nią, dostrzegam uśmiech i odwracam się. Mija parę minut i robi to ponownie. Zaczynamy rozmowę. Stawia kolejne piwo. Podoba mi się jej imię, które po chwili zapominam. Opiera się o mnie i słuchamy dalej. Niedługo potem koncert dobiega końca. Zaczynamy pić razem - dziewczyna, ja i zespół. Facet, którego znam, znika. Niedługo później do klubu przybywa ładna blondynka w raz z partnerem. Kolejne imię, którego nie zapamiętam. Chwilę rozmawiamy. Kładę dłoń na jej nodze. Gość z którym przyszła wychodzi z zawiedzioną miną. Zostaję ja, parę osób, blondynka i brunetka. Moja dłoń wędruje coraz głębiej pod sukienkę tej pierwszej. Druga opiera głowę o mój bark nie widząc, co robi moja prawa dłoń. Siedząc tak z nimi powoli sączę piwo. Miło.

 Wychodzimy we trójkę. Dołącza się do nas jakaś para. Lądujemy w pobliskim klubie, wszyscy porządnie wstawieni. Dziewczyny idą tańczyć. Wołają mnie, ale odmawiam. Będąca razem dwójka usilnie próbuje zacząć rozmowę. Odpowiadam jednym słowem. Chwilę później przychodzi jedna z dziewczyn. Moja dłoń wędruje pod sukienkę, a jej do mojego krocza. Palcem natrafiam na wilgotne majtki. Dołącza do nas brunetka. Jej ręka również ląduje pod stołem. W momencie, gdy ich dłonie mogą się spotkać, chwytam obie za ręce. Pewnie myślą, że nie chcę być łatwy. Zbieramy się. Blondynka zostaje. Ja i cała reszta wychodzimy. Odprowadzam brunetkę do domu, nie wchodzę. Na zewnątrz panuje mróz. Jeszcze godzina do wschodu słońca – idę. Po kilku kilometrach wędrówki przez puste miasto, docieram do domu. Śpię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz